Z powodu epidemii koronawirusa prognozowane jest mocne wyhamowanie gospodarki. Jednak nie wszystkie firmy odczują znaczący spadek wpływów. Niektóre z nich mogą liczyć na zwiększenie zysków.
Nastroje konsumentów w Ameryce uległy znaczącemu pogorszeniu. Wszystko z powodu epidemii koronawirusa (SARS-CoV-2), który zakłócił każdy aspekt życia w wielu krajach świata. Według badania przeprowadzonego przez Engine, aż 88% Amerykanów jest zaniepokojonych pandemią. Z kolei z raportu stworzonego przez L.E.K. oraz Civis Analytics wynika, że prawie 90% badanych spodziewa się recesji.
#Zostańwdomu. To akcja, o której media i osoby publiczne przypominają każdego dnia po kilka razy dziennie. Cel jest jeden – powstrzymać wirusa. Praca zdalna, zrezygnowanie z aktywności pozadomowych czy wyjść z przyjaciółmi zmieniło nasze nawyki.
Do identycznych wniosków doszli autorzy raportu. Stwierdzają oni, że koronawirus spowodował „znaczny wzrost aktywności w domu, zwłaszcza gotowania w domu, oglądania telewizji, przeglądania mediów społecznościowych i ćwiczeń w domu”.
Oprócz tego respondenci „ograniczają działania o wysokim ryzyku narażenia”, które obejmują chodzenie do barów/restauracji, siłowni i wydarzeń publicznych (jeśli te miejsca nie są jeszcze zamknięte). Ponadto badanie wykazało, że „wydatki on-line również rosną, zwiększając się o 10–30% na zakupy spożywcze i inne niż spożywcze”.
Bez wątpienia wygranymi obecnej sytuacji są firmy, których działalność opiera się na Internecie. Jednak nawet wśród nich można wskazać branże z lepszymi wynikami finansowymi.
Badani stwierdzili, że wydają mniej na jedzenie poza domem (-50%), ale także ubrania (-20%) czy meble (-5%). Z kolei po przeciwległym biegunie znajdują się: usługi medyczne (+15%), rozrywka w domu (+20%) czy sprzęt do ćwiczeń domowych (+40%).
Choć badanie dotyczy USA, bez wątpienia wnioski z niego płynące można przełożyć na nasz lokalny grunt. Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami restauracje mogą sprzedawać jedzenie wyłącznie na wynos. Ograniczone zostało działanie galerii handlowych, w których czynne są wyłącznie drogerie, apteki i sklepy spożywcze. Niektóre markety budowlane w trosce o zdrowie swoich pracowników są zamknięte do odwołania.
Kto więc straci? O ile branża e-commerce nadal może w miarę normalnie funkcjonować, o tyle sklepy stacjonarne znajdują się w dużo gorszej sytuacji. A im dłużej utrzymywany będzie stan epidemii, tym mocniej kryzys uderzy w e-handel.
Źródło: searchengineland.com